Złodzieje zabrali się za hydranty

Ponad 1100 hydrantów na terenie Bytomia należy do Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego Sp. z o.o. Każdego miesiąca kilkanaście z nich pada ofiarą złomiarzy. Taki proceder nie tylko naraża firmę na dodatkowe koszty, ale przede wszystkim stwarza poważne zagrożenie dla ludzkiego zdrowia i życia.

Złodzieje zabrali się za hydranty
Ponad 1100 hydrantów na terenie Bytomia należy do Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego Sp. z o.o. Każdego miesiąca kilkanaście z nich pada ofiarą złomiarzy. Taki proceder nie tylko naraża firmę na dodatkowe koszty, ale przede wszystkim stwarza poważne zagrożenie dla ludzkiego zdrowia i życia.
W tej grze nie ma reguł. Złodzieje kradną co się da i gdzie się da. – Dewastowane są zarówno hydranty nadziemne, jak i podziemne. Łupem padają metalowe elementy, które można odkręcić, urwać, wyciągnąć, odciąć. Z hydrantów nadziemnych znikają nasady hydrantowe zabezpieczające tzw. kły, czyli zaczepy, do których straż pożarna podłącza wąż gaśniczy. Mało tego. Giną i same kły, co sprawia, że hydrant staje się bezużyteczny – mówi Agnieszka Klich, rzecznik Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego. Złodzieje nie przepuszczą też hydrantom podziemnym. – Kradną pokrywy hydrantów, całe korpusy zabudowane w ziemi i zaczepy, do których podłączany jest stojak umożliwiający pobieranie wody. Dewastowane i kradzione są nawet tabliczki wskazujące miejsce, w którym znajduje się hydrant.
Do takich kradzieży dochodzi na terenie całego miasta, ale najwięcej z nich BPK odnotowuje w dzielnicach Bobrek, Karb i Miechowice. – Złodzieje nie mają żadnych skrupułów. Dewastują nie tylko hydranty znajdujące się na uboczu, ale i te stojące przy głównych drogach, tuż pod oknami mieszkańców – mówi Krzysztof Dziuba, kierownik Działu Pogotowia Wodociągowo-Kanalizacyjnego i Diagnostyki Sieci Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego.
Niejednokrotnie na kradzieży nie kończyć się. – Hydrant, z którego ukradziono metalowe elementy, pozostaje bez zabezpieczenia, więc pojawia się okazja, by coś do niego wrzucić. I tak, wyciągamy z uszkodzonych hydrantów plastikowe butelki, puszki, gazety, gałęzie, chusteczki, niedopałki papierosów – wymienia Krzysztof Dziuba.
Kradzieże narażają BPK na dodatkowe koszty finansowe. Odtworzenie jednego zdewastowanego hydrantu to koszt rzędu 1500-6000 zł. Zakup jednej tabliczki to 50 zł. Tymczasem w ciągu jednego miesiąca złodzieje dewastują  kilkanaście takich hydrantów.
Wprawdzie dodatkowe koszty są bolesne dla Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego, ale znacznie gorsze jest zagrożenie, jakie stwarzają złodzieje. – Przecież niesprawny hydrant skutecznie utrudni pracę straży pożarnej. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której straż przyjeżdża do pożaru i nie może podłączyć węża gaśniczego do hydrantu, bo ktoś ukradł zaczepy – mówi Agnieszka Klich.
Pracownicy BPK na bieżąco kontrolują hydranty znajdujące się w Bytomiu i systematycznie uzupełniają braki spowodowane kradzieżami, ale przy tak dużej liczbie hydrantów pracownicy nie są w stanie być wszędzie i zapobiec dewastacjom.
Dlatego apelujemy do mieszkańców Bytomia i prosimy, by zwracali uwagę na podejrzane osoby manipulujące przy hydrantach. Prosimy wszystkie takie przypadki zgłaszać dyspozytorowi BPK dzwoniąc pod numery: (32) 39-67-174 lub bezpłatny 994. Pamiętajmy, że tu chodzi o nasze bezpieczeństwo.

W tej grze nie ma reguł. Złodzieje kradną co się da i gdzie się da. – Dewastowane są zarówno hydranty nadziemne, jak i podziemne. Łupem padają metalowe elementy, które można odkręcić, urwać, wyciągnąć, odciąć. Z hydrantów nadziemnych znikają nasady hydrantowe zabezpieczające tzw. kły, czyli zaczepy, do których straż pożarna podłącza wąż gaśniczy. Mało tego. Giną i same kły, co sprawia, że hydrant staje się bezużyteczny – mówi Agnieszka Klich, rzecznik Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego. Złodzieje nie przepuszczą też hydrantom podziemnym. – Kradną pokrywy hydrantów, całe korpusy zabudowane w ziemi i zaczepy, do których podłączany jest stojak umożliwiający pobieranie wody. Dewastowane i kradzione są nawet tabliczki wskazujące miejsce, w którym znajduje się hydrant.

Do takich kradzieży dochodzi na terenie całego miasta, ale najwięcej z nich BPK odnotowuje w dzielnicach Bobrek, Karb i Miechowice. – Złodzieje nie mają żadnych skrupułów. Dewastują nie tylko hydranty znajdujące się na uboczu, ale i te stojące przy głównych drogach, tuż pod oknami mieszkańców – mówi Krzysztof Dziuba, kierownik Działu Pogotowia Wodociągowo-Kanalizacyjnego i Diagnostyki Sieci Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego.

Niejednokrotnie na kradzieży nie kończyć się. – Hydrant, z którego ukradziono metalowe elementy, pozostaje bez zabezpieczenia, więc pojawia się okazja, by coś do niego wrzucić. I tak, wyciągamy z uszkodzonych hydrantów plastikowe butelki, puszki, gazety, gałęzie, chusteczki, niedopałki papierosów – wymienia Krzysztof Dziuba.

Kradzieże narażają BPK na dodatkowe koszty finansowe. Odtworzenie jednego zdewastowanego hydrantu to koszt rzędu 1500-6000 zł. Zakup jednej tabliczki to 50 zł. Tymczasem w ciągu jednego miesiąca złodzieje dewastują  kilkanaście takich hydrantów.

Wprawdzie dodatkowe koszty są bolesne dla Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego, ale znacznie gorsze jest zagrożenie, jakie stwarzają złodzieje. – Przecież niesprawny hydrant skutecznie utrudni pracę straży pożarnej. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której straż przyjeżdża do pożaru i nie może podłączyć węża gaśniczego do hydrantu, bo ktoś ukradł zaczepy – mówi Agnieszka Klich.

Pracownicy BPK na bieżąco kontrolują hydranty znajdujące się w Bytomiu i systematycznie uzupełniają braki spowodowane kradzieżami, ale przy tak dużej liczbie hydrantów pracownicy nie są w stanie być wszędzie i zapobiec dewastacjom.

Dlatego apelujemy do mieszkańców Bytomia i prosimy, by zwracali uwagę na podejrzane osoby manipulujące przy hydrantach. Prosimy wszystkie takie przypadki zgłaszać dyspozytorowi BPK dzwoniąc pod numery: (32) 39-67-174 lub bezpłatny 994. Pamiętajmy, że tu chodzi o nasze bezpieczeństwo.